(t.i.) - twoje imię
Dzisiaj
jest twój pierwszy dzień w nowej szkole. Pod koniec roku przeprowadziłaś się do
Wielkiej Brytanii, a dokładniej do Brystolu.
Byłaś bardzo
zestresowana, bo nie wiedziałaś co cię czeka i jak cię przyjmą.
GABINET DYREKTORKI
Pani Parker: Proszę (t.i.), tutaj masz plan lekcji, numer
szafki i szyfr do niej.
Ty: Dziękuję, ja już pójdę, bo zanim trafię…
W tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
Pani Parker: Poczekaj ! To pewnie twój przewodnik. Proszę
wejść.
Do pomieszczenia wszedł chłopak z półdługimi, ciemnoblond
włosami i pięknymi, wielkimi oczami, koloru ciemnej czekolady.
Pani Parker: George to (t.i.), nowa uczennica. Oprowadzisz
ją i pokarzesz co gdzie jest w szkole.
Chłopak spojrzał na ciebie z najsłodszym uśmiechem
jakikolwiek widziałaś.
George: Oczywiście pani dyrektor
Pani Parker: Nie zgrywaj grzecznego, bo pomyślę, że się
zmieniłaś, a znam cię zbyt długo żeby w to wierzyć.
George: Każdy się może zmienić.
Pani Parker: U ciebie bym tego nie oczekiwała. Idźcie już
Opuściliście gabinet dyrektorki.
George rzucił w ciebie jakimś papierkiem: Tu masz mapę
szkoły, znajdź se drogę
Ty: Ale…
George: Co ”ale” ?! Nie myślałaś chyba, że serio cię
oprowadzę. Nie będę zadawał się z małolatami jak ty – powiedział i poszedł do
śmiejących się z tego kumpli.
30 MINUT PÓŹNIEJ
Wreszcie znalazłaś salę, w której masz mieć teraz lekcję.
Nauczycielka: W czym mogę pomóc ?
Ty: Jestem nową uczennicą, nie mogłam trafić dl klasy…
Nauczycielka: A kto miał cię oprowadzić ?
Ty: Nie wiem, nie znam nazwiska.
Nauczycielka: A imię ?
Ty: Jakieś na ”G” – czułaś, że nie możesz go wydać.
Kobieta westchnęła i kazała ci usiąść, jednak w tym momencie
zadzwonił dzwonek na przerwę.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Siedziałaś sama na
dziedzińcu szkoły, wszyscy cię omijali i nie zwracai na ciebie uwagi, nie
wiedziałaś czemu.
Podszedł do ciebie George.
George: Myślisz, że jak jesteś nowa, to wszyscy będą ci
współczuć ?
Ty: O czym ty mówisz ?
George: Omijają cię, bo boją się mnie. Nie byłoby nic
takiego gdybyś mnie nie sprzedała Dyrce – zacisnął zśeby
Ty: Ale…
George: Nawet gdyby się mnie nie bali, nie podeszli by do
ciebie, jesteś nikim, zwykłym śmieciem.
Miałaś łzy w oczach, nie mogłaś znieść tych słów i uderzyłaś
go w twarz.
On wściekły złapał cię za nadgarstek i mocno go ścisnął.
George: NIGDY. WIĘCEJ. NIE. WAŻ. SIĘ. PODNIEŚĆ. NA. MNIE.
RĘKI – mimo okazywanej wściekłości w jego oczach dostrzegłaś smutek, żal i
jakby chęć przeproszenia, ale jak to możliwe, przecież cię nienawidzi. Puścił
twoją rękę i poszedł.
Mimo braku sił
poszłaś na ostatnią lekcję, którą niestety miałaś z klasą George’a.
Usiadłaś w ostatniej ławce i zaczęłaś bazgrać w zeszycie,
aby nie rozpłakać się znowu, kiedy usłyszałaś krzyk nauczycielki.
Pani Marone: SHELLEY !! Za dwa tygodnie masz poprawkę ze
wszystkich przedmiotów.
George: Ale jak to, dopiero skończył się pierwszy semestr !!
Pani Marone: Widzisz jesteś do czegoś zdolny, tak się
urządziłeś. I tak już nie zdasz, ale ten test decyduje czy zakończysz naukę w
naszej szkole, czy pójdziesz do specjalne.
George: ALE JAK JA DO CHOLERY MAM SIĘ NAUCZYĆ WSZSTKIEGO
W DWA TYGODNIE ?!!!
Pani Marone: Nie podnoś głosu, uwaga za słownictwo
George: Mam to w dupie
Pani Marone: No jak tak dalej pójdzie to nie będziesz musiał
piać testu, od razu cię wyślemy.
W nauce pomoże ci (t.i.)
George: CO?! Ta kujońska mysz ? Nigdy w życiu !!
Klasa wybuchnęła śmiechem, a tobie ponownie tego dnia w
oczach zebrały się łzy.
Pani Marone: CISZA !! Ty Shelley nie masz tu nic do gadania.
Umówicie się i bez marudzenia.
Kiedy tylko
zadzwonił dzwonek szubko uciekłaś z klasy, jednak Shelley cię znalazł.
George: Dzisiaj o 16 u ciebie na chacie – powiedział
Po dzisiejszym wydarzeniu bałaś się mu sprzeciwić, więc
przytaknęłaś.
George: Masz szczęście, lepiej żeby nie było twoich rodziców
wtedy, nie lubię tłoku – odszedł a ciebie ogarnęła wściekłość, kim on do
cholery jest żeby ci rozkazywać ?!
U CIEBIE W DOMU: 16:00
Twój tata jest w pracy, a twoja mama siedzi w kuchni i robi
obiad.
Siedziałaś przed telewizorem, kiedy ktoś zaczął dzwonić do
drzwi.
Poszłaś otworzyć, za nimi stał Shelley, bez słowa wszedł do
środka mijając ciebie.
Ty: Taaak… wejdź sobie – powiedziałaś zirytowana
Mama: Skarbie kto to ?
Ty: Kolega ze szkoły – skłamałaś - Mówiłam ci.
Mama: A tak, pamiętam
Poszliście do twojego pokoju
Ty: Siadaj – rozkazałaś chłopakowi – I ani słowa o tym że
miało nikogo nie być, nie jesteś pępkiem świata, żeby rozkazywać
George: Przepraszam
Ty: przecież nie wyrzucę mamy z…. zaraz co ty powiedziałeś ?
– niedowierzałaś
Podszedł bliżej: Przepraszam, za wszystko co ci zrobiłem. Zachowywałem
się strasznie, ale dzisiaj….. spieprzyłem do reszty. Jestem kompletnym dupkiem,
zadaje się z tamtymi debilami, bo oni jako jedyni mnie przyjęli, a robiłem to
wszystko bo chciałem się przed nimi popisać, ale nigdy nie było ze mną tak źle
jak teraz…. Nie będę się więcej tłumaczył bo to nic nie zmieni, nie cofnę tym
czasu. Jedyne co mogę zrobić, to przeprosić, więc…. przepraszam cię (t.i.) i
nie sądzę żebyś mi kiedykolwiek wybaczyła, po prostu nie chcę już taki być.
Patrzyłaś na niego zszokowana. On za to słowo ? Powiedział,
że jest dupkiem ? Przyznał się ?
Ty: ….. tak jesteś dupkiem i debilem i czasu nie cofniesz,
ale jeśli jesteś na tyle mądry i odważny, żeby przeprosić, to możemy zacząć od
nowa.
Shelley podniósł na ciebie wzrok: Naprawdę ?
Przytaknęłaś, a on podskoczył i mocno cię przytulił, czym
bardzo cię zaskoczył, jednak odwzajemniłaś gest i poczułaś jakby radość całą
cię wypełniała.
Do drzwi ktoś zapukał i weszła twoja mama.
Szybko odskoczyłaś od chłopaka
Mama: Oooo… to ja przyjdę później
Ty: Nie ! To znaczy… co chciałaś ?
Mama: Chcecie coś do pica ?
Ty: Zrób herbaty
Twoja rodzicielka przytaknęła i uśmiechając się pod nosem
wyszła
George: To było trochę niezręczne
Ty: Zaraz zapomni o tym. Teraz cię pouczymy – powiedziałaś i
wzięliście się do pracy.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Czekałaś na George’a, który przez ten czas stał się twoim
przyjacielem, po szkole, aby dowiedzieć się jak mu poszedł egzamin.
Zauważyłaś, że wychodzi z klasy, chciałaś do niego podejść,
ale szybko pobiegł do szatki, podążyłaś za nim.
Usłyszałaś jego rozmowę z kumplami, ostrożnie wyjrzałaś zza
ściany.
Luke: I jak stary ?
George: Zdałem celująco – ucieszył się, a tobie na widok
jego uśmiechu serce zabiło szybciej
Mike: Zajebiście !! teraz możesz dokończyć nasz zakład i
„podziękować” tej myszy.
Luke: Zabawisz się, ona chwilowo się pocieszy
a potem znikniesz. Pierwsza część zakładu zaliczona teraz musisz zaliczyć
kujonkę.
Nie mogłaś uwierzyć w to co usłyszałaś, zaufałaś mu,
uważałaś go za przyjaciela, od niedawna czułaś coś więcej do niego, a on…. To
wszystko był tylko cholerny zakład. Z płaczem uciekłaś stamtąd.
GODZINĘ PÓŹNIEJ: Twój dom
Od kiedy wbiegłaś do domu, leżysz na łóżku i płaczesz w
poduszkę.
Poczułaś się zdradzona, jakby tym co zrobił, wyrwał kawałek
ciebie.
Poszłaś do łazienki i przemyłaś twarz wodą. Przypomniało ci
się wszystko co razem robiliście i załamałaś się jeszcze bardziej.
Na umywalce zauważyłaś żyletki z golarki swojego taty.
Wzięłaś jedną, usiadłaś na podłodze przy wannie i zaczęłaś się zastanawiać czy
to wszystko, czy ON jest tego warty.
Jeździłaś lekko żyletką po nadgarstku, tak że nie przecinał
ci skóry, kiedy nagle usłyszałaś dzwonek do drzwi. Wystraszyłaś się tak bardzo,
ze niechcący przebiłaś sobie nadgarstek, z którego od razu zaczęły lecieć strumienie
krwi. Szybko złapałaś jakiś ręcznik, aby zatamować krwotok i poszłaś otworzyć
drzwi, kiedy tylko zobaczyłaś kto za nimi stoi zamknęłaś je i poszłaś do
łazienki.
Na zauważyłaś, że Shelley wstawił stopę między drzwi a
framugę i poszedł za tobą.
George: (t.i.) co się stało
Nie odpowiedziałaś, zaczęłaś obmywać dłoń pod wodą. Chłopak
podszedł i kiedy zobaczył ranę przeraził się
George: (t.i.) !!! co się stało ?
Ty: Zapytaj się swoich przyjaciół, a nie przecież już z nimi
gadałeś dzisiaj w szatni
George zbladł: Sss….słyszałaś ?
Ty: Mogę ci jedynie powiedzieć, że nie wygrasz tego
cholernego zakładu – zacisnęłaś dłonie w pięści a z nadgarstka poleciało
jeszcze więcej krwi.
George: Jakiego zakł…… (t.i.) zerwałem go, bo….. – nie
dokończył, wziął twoja dłoń, mocno owinął twój nadgarstek, podniósł cię i zaniósł do samochodu. Szybko wsiadł za
kierownicą i odjechał z piskiem opon.
George: (t.i.) nie zasypiaj, patrz na mnie – głos mu się
łamał. Gdybyś tylko mogła patrzyłabyś na niego ile się da, ale czułaś się coraz
słabiej. W końcu oczy same ci się zamknęły.
JAKIŚ CZAS PÓŹNIEJ
Obudziłaś się w bardzo jasnym pokoju, wszystko cię bolało, a
najbardziej głowa i nadgarstek.
Rozejrzałaś się po pomieszczeniu, trzymając cię za rękę z
głową opartą na łóżku spał George.
Wyglądał tak słodko i niewinnie.
Shelley zaczął się budzić, podniósł głowę i spojrzał na
ciebie
George: (t.i.) – mówił bardzo cicho i zachrypniętym głosem,
a jego oczy były czerwone i podpuchnięte.
Ty: Co…..
George: Straciłaś bardzo dużo krwi, oddałem swoją
Ty: Co ?
George: Mamy tę samą grupę. Czemu to zrobiłaś ?
Ty: To był wypadek, chciałam to zrobić, ale zrezygnowałam,
po prostu zadzwoniłeś i się wystraszyłam dzwonka.
George: To moja wina, wszystko moja cholerna wina – wstał i
mocno uderzył w szafkę. Krzyknął z bólu, aż wbiegła pielęgniarka, zabrała go ze
sobą.
20 MINUT PÓŹNIEJ
Mimo, że byłaś wkurzona na George’a to martwiłaś się o
niego. Wreszcie drzwi do Sali otworzyły się i wszedł chłopak…. Z ręką w gipsie
Ty: George !!!
George: Złamałem palce
Ty: I po co ci to było ?
George: Nie rozumiesz ? Gdybym nie słuchał tamtych debili,
gdybym nie chciał się przed nimi popisywać, nie leżałabyś tu teraz.
Ty: Czemu to siedzisz, czemu nie tu w ogóle przywiozłeś.
Tylko udawałeś przyjaźń, żeby zdać egzamin i wygrać zakład.
George usiadł na łóżku obok ciebie: Mam w dupie ten zakład,
zerwałem go, nie chcę stracić kogoś takiego jak ty
Ty: O co ci chodzi ?
George: Nie chcę stracić kogoś tak dla mnie ważnego.
Ty: Coo ??!! Ty dalej jesteś w tym zakładzie, mówisz tak, bo
myślisz że mnie zmiękczysz i przelecisz !! – chciało ci się płakać
Chłopak nachylił się nad tobą, pocałował cię czule i
delikatnie. Poczułaś motylki w brzuchu, ale nie możesz się dać temu uczuciu,
nie chciałaś żeby znowu cię oszukał, odepchnęłaś go.
Ty: Odczep się !! Zaufam ci i się wszystko powtórzy. Dokończysz zakład i zostawisz, a ja znowu będę cierpiała, a nie chcę tego, bo cię
kocham, rozumiesz kocham!!! Ale po co ja ci to mówię ? Ciebie nie obchodzą
uczucia innych, liczysz się tylko ty !!
Chłopak patrzył na ciebie zaskoczony
Ty: Wynoś się, nie chcę cię znać !!! – rozpłakałaś się
jeszcze bardziej, a on podszedł do ciebie i pocałował cię.
George: Nie poddam się, będę o ciebie wałczył, choćbym nie
wiem co miał zrobić – krzyknął i wybiegł z Sali.
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
Byłaś w szpitalu jeszcze 3 dni na obserwacji, potem cię
wypuścili, ale mama kazał ci zostać w domu jeszcze parę dni.
Dzisiaj już poszłaś do szkoły, a tam przeżyłaś szok, wszyscy
cię witali i cieszyli się, ze wróciłaś do zdrowia.
Pierwszą lekcją był angielski, poszłaś do sali i zajęłaś
miejsce.
Kiedy zadzwonił dzwonek, do Sali weszła nauczycielka, a za
nią szedł George ze spuszczoną głową usiadł z dala od swoich „przyjaciół’ i
zaczął coś pisać w zeszycie.
Pani Marone: Shelley ! Co ty tam robisz ?
George: Nic pani profesor.
Pani Marone: George martwię się, od tygodnia chodzisz
osowiały, z nikim nie rozmawiasz, to że przestałeś rozrabiać mnie cieszy, ale
nie możesz się tak zachowywać, na pewno wszystko w porządku ?
George: Tak pani profesor
Pani Marone: To skoro jest wszystko dobrze, to może
przeczytasz wiersz który napisałeś jako pracę domową ?
George: Nie napisałem wiersza
Pani Marone: Dlaczego ?
George: Bo napisałem piosenkę
Pani Marone: To zaśpiewaj, zapraszam
Shelley wyszedł na środek klasy z gitarą i zaczął grać. Jego
piękny głos niósł się po klasie, nigdy nie słyszałaś jak śpiewa, ale teraz ….. byłaś
zaskoczona, również faktem, że śpiewał o tobie, o tym co razem przeżyliście, co
wtedy czuł. Na koniec zaśpiewał dwa, wiele znaczące słowa: Kocham cię – podniósł
wzrok i natrafił na twój, od razu się wyprostował jakby nie dowierzał że to ty,
a jego oczy rozbłysły.
Zadzwonił dzwonek, wyszłaś szybko z klasy, jednak George dogonił
się na dziedzińcu
Gerge: (t.i.) poczekaj, musimy porozmawiać
Ty: Nie mamy o czym
George: Mamy…. – nie dokończył, bo podeszli do was jego
kumple
Like: No…no….no.. kogo my tu mamy, nasza kujonica wróciła z
martwych.
Mike: A szkoda, było tak fajnie bez niej
Chciało ci się płakać, co im zrobiłaś, że tak cię
nienawidzili ?
George: Odczepcie się od niej.
Luke: Ooo !!! Obrońca od siedmiu boleści się znalazł, nawet
nie umiesz takiej myszy przelecieć, ale może ja się tym zajmę, całkiem niezła
dupa z niej
George rzucił się na niego, zaczęli kotłować się na ziemi,
Luke miał większe szanse, bo miał zdrowe obie ręce. Wokół zebrało się mnóstwo uczniów.
Chciałaś ich rozdzielić, bałaś się że coś się stanie George’owi. Czemu ? Sama
nie wiedziałaś, po prostu tego nie chciałaś.
Przybiegła pani Parker: Co tu się dzieje !!! Już koniec –
wzięła obu za bluzy i rozdzieliła, obaj próbowali się wyszarpać, ale
przytrzymała George’a i się uspokoił.
Luke: Masz szczęście szczylu, bo było by po tobie – warknął
Pani Parker: Zamknij się High !! Shelley co to ma być ?
George: Nic pani dyrektor
Luke: Ohoho jaki grzeczny, dopóki nie przyszła ta mysza,
byłeś normalny
George: Ta „mysza” ma imię i dopóki nie przyszła nie
widziałem z kim się zadaję i jaki okropny jestem. Po co mi było się z wami
przyjaźnić ? Nie miałem z tego żadnych korzyści, a same kłopoty !!
Pani Parker: Który zaczął bójkę ? – wszyscy pokazali na
George’a
Ty: Pani dyrektor jeśli mogę, tak to George’a zaczął bójkę,
ale tylko żeby mnie obronić, Luke i Mike mnie wyzywali
Pani Parker: To prawda ? – wszyscy dalej bali się Luke’a i
Mike’a, ale przytaknęli – High !! Stine !! Ze mną !! Shelley do pielęgniarki –
powiedziała i wzięła tamtą dwójkę do swojego gabinetu.
Wszyscy się rozeszli, a ty zaprowadziłaś Geo do pielęgniarki,
opatrzyła go i wypuściła.
Chłopak podszedł do ciebie: Jak się czujesz ?
Ty: Raczej to ja powinnam spytać ciebie – miał przeciętą
wargę i brew.
Dotknęłaś jego wargi, syknął i jego twarz wykrzywił grymas
bólu, złapał cię za rękę i spojrzał w oczy. Już zapomniałaś jak głębokie są jego, to przez nie się z nim zakochałaś.
Ty: Czemu to zrobiłeś ? Czemu się tak zachowywałeś ?
George: Bo Cię kocham (t.i.), muszę cię chronić i nie
pozwolę nikomu, a zwłaszcza takim debilom jak oni, cię skrzywdzić – powiedział i
nachylił się nad tobą, jednak nic nie zrobił, tylko patrzył się w twoje
oczy.
Po długim czasie patrzenia na siebie nawzajem, w końcu ty zdecydowałaś się ruszyć i pocałowałaś go. Chłopak syknął
Po długim czasie patrzenia na siebie nawzajem, w końcu ty zdecydowałaś się ruszyć i pocałowałaś go. Chłopak syknął
Ty: O matko, przepraszam – zapomniałaś o jego przeciętej wardze
George: Nic nie szkodzi – powiedział o tym razem to on cię
pocałował, oddawałaś pocałunki jak najdelikatniej umiałaś.
1 ROK PÓŹNIEJ
George poznał nowych przyjaciół, JJ’a, Josh’a i Jaymi’ego i
dołączył do ich zespołu tworząc Union J. Mają wiele fanek, ale George kocha
tylko ciebie, niedawno ci się oświadczył, a ślub planujecie na przyszły rok :)xx
Jej pisałam go 4 dni, 3 dni go przepisywałam, ale się udało i jest, mój NAJDŁUŻSZY imagine, zajął mi 5 i pół strony A4, mam nadzieje że polubicie moje wypociny xd
Z dedykacją dla Marty i Klaudii dwóch wariatek z mojej klasy, które jak tylko zobaczą George'a zaczynają piszczeć <3
Cudoo *__________* Pisz jeszcze jeszcze jeszcze xx
OdpowiedzUsuńOł maaaj gaaasz!!
OdpowiedzUsuńJaki piękny
Aż mi się płakać chciało! Serio!
Zajebiste imaginy piszesz
Ja tu czytam i czytam, a tu koniec :/
Ejj napisz jeszcze drugą część tego imaginu!
Plisss!
Weny skarbie :**